Jak to jest dość tradycyjne w przypadku linii My Father, filler i binder są to liście z Nikaragui. Jednak firma ujawniła znacznie więcej szczegółów na temat tego, jakie dokładnie ich rodzaje zostały użyte:
„Criollo i Corojo Binders, Corojo, Criollo i Habano Filler pochodzące z wybranych gospodarstw, takich jak finca El Pedrero, Las Lometas i La Bonita, wszystkie należące do rodziny Garcia, wykończone pięknym wrapperem Mexico Rosado Oscuro, tworzą cygaro o średniej do pełnej mocy o idealnym połączeniu aromatu, smaków i złożoności.”
Już standardem we wszystkich liniach od My Father jest kwestia pudełek. Są po prostu wspaniałe. Ta linia dodaje super smaczek w postaci skomplikowanego dzieła sztuki z 1897 roku wyściełającego wnętrze pudełka. Na cygarze znajduje się regularny ring „MF” z dodatkowym ringiem w tym samym schemacie kolorów z napisem „La Opulencia”. Następnie wszystko jest zakończone zieloną wstążką na stopie. Ponownie – staje się to bardzo standardowym sposobem prezentacji w liniach cygar z rodziny Garcia.
Liść okrywowy był jak ciemny czekoladowy brąz zmieszany z odrobiną czerwieni z zauważalnym ciemniejszym cętkowania. Liść był gładki i tłusty pod palcami. Trzymając go przy nosie od razu można wyczuć zdecydowany akcent ziemistości, odrobinę cedru i nutę słodyczy. Gdy przed rozpaleniem do nosa przystawić stopę cygara można wyczuć znacznie więcej ziemi, wraz z nutami espresso i gorzkiego kakao.
Smak przed rozpaleniem był tak słodki i ziemisty, że prawdopodobnie pomyliłbym go z Connecticut Broadleaf, gdybym nie wiedział jakie liście wchodzą w skład tego blendu. To samo w sobie jest niesamowite, pokazując, jak daleko zaszło przetwarzanie meksykańskich liści w ciągu ostatniej dekady.

Po rozpaleniu cygaro od razu oddało całą masę ziemistego smaku, bardziej stonowanej gorzko-słodkiej czekolady i lekkiego syropu klonowego na finiszu. Zdecydowane nuty drewna i skóry unosiły się w powietrzu, ale prawie nie było pieprzu co w cygarach od My Father było zaskakujące, gdyż przeważnie tej pieprzności jest tu ogrom. Zaskakujące i odświeżające. Nim pierwsza tercja się skończyła cygaro zaczęło powoli wchodzić w intensywność średnią do pełnej. Nadal w odczuciu dominowały przede wszystkim nuty drzewne i ziemiste, wraz z łagodną słodyczą i wreszcie pojawiła się pomału jakby nie śmiało delikatna pieprzność.
W dwóch trzecich pojawiły się nuty kwiatowe, które połączyły się z drzewnymi smakami w bardzo przyjemny sposób. Słodkie i pikantne nuty nadal były łagodne i subtelne, a od czasu do czasu nawet zaryzykuję stwierdzenie iż wyczuwalna była nuta cynamonu lub anyżu.
W ostatniej tercji pieprz zaczyna dominować, łącząc się pełniej z nutami kwiatowymi, słodkimi i ziemistymi, podczas gdy nuty cedru i dębu zaczęły odgrywać bardziej drugoplanową rolę.
Jakość wykonania była bez zarzutu jak z resztą można było się spodziewać po cygarach od MF. Choć i tutaj z 3 lub 4 razy przytrafił mi się haniebny kołek który powodował że cygaro lądowało w popielnicy wypalone nawet nie do połowy. Kultura spalania przy moim egzemplarzu La Opulencia była prawie bez zarzutu, jedna drobna korekta ale to dlatego że paliłem te cygaro w towarzystwie znajomych, a Ci co znają mnie osobiście wiedzą, że straszny ze mnie gaduła więc cygaro najzwyczajniej w świecie mi przygasło i po rozpaleniu musiałem parę razy korygować ale popiół utrzymywał się przez długi czas jak od linijki.
La Opulencia okazała się złożonym cygarem, bogatym w smak, pełnym i zachwycającym. Jest to bardzo godny dodatek do flagowej linii zupełnie nie odstający od pozostałych Le Bijou, Connecticut, The Judge a jednocześnie zupełnie inny.
Tutaj po kilku próbach śmiało mogę stwierdzić że najlepiej sprawdzi się otwarcie Puncherem lub klasycznie. Jako najlepszy dodatek sprawdziła się biała kawa, cognac Lheraud Cuvee 10 i parę kostek mlecznej czekolady.